
Parafrazując znane powiedzenie, można zadać sobie pytanie: co jest pierwsze – emocje, które wpływają na to, co zjemy czy jedzenie, które może powodować zmiany naszego nastroju? Trudno wyszczególnić początek całego skomplikowanego cyklu emocje-jedzenie, jedzenie-emocje, ale jedno jest pewne – ważny jest zarówno wpływ naszych emocji na wybory żywieniowe, jak i wpływ produktów żywieniowych na nasze samopoczucie i emocje.
Emocje a nastrój
Aby lepiej zrozumieć oddziaływanie żywności na emocje i nastrój, dobrze jest zdefiniować oba pojęcia. W życiu codziennym są często używane wymiennie, ale w literaturze naukowej to dwa osobne terminy. Emocje (emotions) to „krótkotrwała reakcja uczuciowa na ocenę konkretnych bodźców, które mogą rosnąć z czasem”, a nastrój (mood) to „długotrwały psychologiczny stan pobudzenia związany z energią, napięciem i przyjemnością, który może wystąpić i trwać bez wyraźnego bodźca oraz być mniej zauważalny dla osób postronnych”. Istnieje także podział na wyraźne emocje, które są odczuwane przez nas w sposób świadomy i możliwe do zaobserwowania przez otoczenie (explicite emotions) oraz emocje odczuwane w mniej świadomy sposób, objawiające się przez doświadczenia, myśli oraz działania (implicite emotions) [7].
Jedzenie a samopoczucie
Na nasze samopoczucie po jedzeniu wpływa nie tylko spożyty produkt, ale także wiele różnorodnych czynników:
- fizjologiczne – uczucie głodu lub sytości, mechanizmy układu nagrody;
- psychologiczne – nawyki, wspomnienia, oczekiwania oparte na poprzednich doświadczeniach, mechanizmy radzenia sobie z emocjami, tendencja do jedzenia w sposób powściągliwy, cechy charakteru;
- socjologiczne – status ekonomiczny, kultura jedzenia, otoczenie, w którym jemy (sami czy w towarzystwie) [7].
Jak zbadać… emocje?
Czy da się zmierzyć emocje? Czy tak subiektywne rzeczy można zbadać w naukowy sposób? A jeśli tak, w jaki sposób to zrobić? Czy należy zbadać odczucia towarzyszące konsumpcji danego produktu czy może jak ten produkt wpływa na postrzeganie otoczenia przez jedzącą go osobę? Czy powinno się mierzyć wpływ jedzenia na emocje bezpośrednio po zjedzeniu produktu czy po dłuższym czasie? A jeśli badać bezpośredni wpływ jedzenia na emocje, to jakimi metodami? Pozwolić badanym opisać swoje emocje (co dla niektórych może być trudne do zakomunikowania i opisania) czy wspomóc ich odpowiednią listą lub kwestionariuszem (co niesie ze sobą ryzyko zmiany wyników badań poprzez sugerowanie odpowiedzi)? Wybrać metody niebezpośrednie, np. mierzenie tętna, przewodnictwo skóry (mogące sprawiać trudności w interpretacji), fizjonomikę (czytanie z twarzy) czy pupilometrię (pomiar wielkości źrenicy)? Skupić się na specyficznych odczuciach czy całokształcie emocji? Przeprowadzać badania w warunkach laboratoryjnych czy w naturalnym otoczeniu osoby badanej? [7]
W literaturze naukowej większą uwagę zwraca się na oddziaływanie emocji na wybory żywieniowe, szczególnie w kontekście zaburzeń odżywiania, niż wpływ jedzenia na emocje i nastrój [7]. Mimo to nie brakuje badań i artykułów opisujących tę zależność, biorąc pod uwagę zarówno skutki natychmiastowe, jak i krótko- czy długoterminowe.
Natychmiastowy wpływ cukru na nastrój
Przyjemna słodycz
Wpływ jedzenia na emocje zaczyna się już od momentu trafienia pokarmu do ust. Smak słodki jest jednym z bardziej pożądanych w pokarmach, które spożywamy. Jest nie tylko sygnałem mówiącym o wartości odżywczej produktu (dokładniej obecności węglowodanów), ale także źródłem przyjemności i innych pozytywnych uczuć [10]. Smak spożywanych produktów jest silnym bodźcem dla naszych emocji. W obserwacjach słodki płyn był związany z uczuciem radości i zaskoczenia, gorzki płyn powodował złość i niesmak, słony i kwaśny wywoływał szerszy zakres emocji [6]. Substancje chemiczne o słodkim smaku (bez względu na to, czy dostarczają kalorii czy nie) stymulują receptory w kubkach smakowych, a sygnał ten jest przekazywany przez białka G do mózgu, gdzie interpretowany jest jako odczucie smaku słodkiego oraz przyjemności. Uczucie przyjemności towarzyszące smakowi słodkiemu jest wrodzone i już w okresie płodowym dziecko potrafi wyczuć ten smak. Noworodki po spożyciu słodkiego płynu mają silniejszy odruch ssania, są mniej płaczliwe i bardziej zrelaksowane (czemu może towarzyszyć uśmiech). Ciekawym skutkiem spożycia czegoś słodkiego u dzieci (trudniejszym do zaobserwowania u dorosłych) jest stłumienie odczucia bólu. Prawdopodobnie jest to efekt „znieczulającego” działania dopaminy i endogennych opioidów wydzielanych podczas jedzenia czegoś słodkiego [9].
Serotonina – hormon szczęścia
Istnieje kilka teorii wyjaśniających wpływ węglowodanów (w tym cukru) na nastrój. Jedna z nich to wpływ serotoniny, neurotransmitera powstającego z L-tryptofanu, na nastrój [5]. Serotonina jest ważnym czynnikiem regulującym apetyt, nastrój oraz preferencje odnośnie spożycia węglowodanów, białka i tłuszczu [14]. Zwiększenie podaży L-tryptofanu zwiększa produkcję serotoniny. Mimo że L-tryptofan jest aminokwasem (a więc składnikiem białek), to posiłki bogate w węglowodany, a ubogie w białko zwiększają produkcję serotoniny (innym sposobem jest bezpośrednia podaż L-tryptofanu). Dlaczego tak się dzieje? Białko zawiera niewiele tryptofanu, a więcej LNAAs (dużych obojętnych aminokwasów – Large Neutral Amino Acids), z którymi tryptofan konkuruje o przyłączenie do albumin i przekroczenie bariery krew-mózg. Węglowodany powodują wyrzut insuliny z trzustki, dzięki czemu więcej LNAAs trafia do mięśni, a albuminy stają się dostępne dla tryptofanu. Tryptofan związany z albuminami trafia do mózgu i produkowana jest serotonina. Jest to jednak bardziej teoria, ponieważ uzyskanie takiego efektu za pomocą diety jest trudne. Już niewielkie ilości białka w posiłku (>4%) zmniejszają wykorzystanie tryptofanu do produkcji serotoniny, a spożycie nawet samej sacharozy lub glukozy nie wpływa na wzrost jej stężenia w mózgu w stopniu pozwalającym na zmiany nastroju [5]. Najbardziej zauważalny efekt występuje u osób wrażliwych na stres, kobiet w czasie zespołu napięcia przedmiesiączkowego, u osób z depresją oraz cierpiących na niepokój spowodowany wystąpieniem „zachcianki” na coś słodkiego. Minusem tej teorii jest fakt, że czas między przejściem tryptofanu do mózgu a wyprodukowaniem serotoniny to około godzina, podczas gdy wpływ węglowodanów na nastrój (zwłaszcza podczas emocjonalnego jedzenia) jest znacznie szybszy [14].
Endorfiny – kolejne hormony szczęścia
Innym skutkiem spożycia węglowodanów jest uczucie przyjemności związane z pobudzeniem endogennego układu opioidowego, czyli wydzielaniem np. endorfin. Są dwa mechanizmy wyjaśniające reakcje organizmu na smak słodki. Pierwszy związany jest z odbieraniem słodkiego smaku (niektóre geny mogą zwiększać preferencje do słodkich produktów), drugi związany jest z układem opioidowym. Osoby, u których ten układ jest mniej aktywny, są bardziej wrażliwe na efekty związane z konsumpcją słodkich produktów. Uczucie przyjemności związane z konsumpcją słodkich produktów szybko poprawia nastrój. Częste spożywanie tych produktów powoduje regularną produkcję endogennych opioidów, a w konsekwencji zwiększenie liczby i aktywności receptorów opioidowych. To z kolei może prowadzić do nadmiernej konsumpcji tego typu produktów [14].

Układ nagrody
Kolejne wyjaśnienie to działanie układu nagrody zlokalizowanego w mózgu. Opioidy sygnalizują w układzie nagrody przyjemność związaną z jedzeniem, a dopamina sygnalizuje uczucie sytości oraz czy potrzeby metaboliczne i psychiczne zostały zaspokojone. Nadmierne i powtarzające się spożywanie słodyczy podnosi poziom dopaminy i opioidów (w podobny sposób jak zażywanie narkotyków), co zwiększa ilość odpowiednich receptorów, a więc trzeba zjeść więcej czegoś słodkiego, aby odczuć “zaspokojenie”. Ponadto obserwuje się zjawisko „odstawienia” od słodyczy. Ich brak powoduje nagłe zmniejszenie poziomu dopaminy i opioidów w układzie nagrody, co skutkuje objawami jak przy odstawieniu substancji psychoaktywnych tylko słabiej odczuwanymi [14].
Podłoże psychologiczne
Wpływ spożytego cukru na nastrój może mieć podłoże psychologiczne. Najczęściej wspominany mechanizm to efekt oczekiwań (samospełniająca się przepowiednia). Coś słodkiego poprawia nam nastrój, ponieważ wierzymy, że daje taki efekt – w konsekwencji po spożyciu takiego produktu nasz nastrój się poprawia. Psychologiczne działanie jest też związane z naszymi przyzwyczajeniami i przekonaniami. Jeżeli jako dzieci dostawaliśmy na pocieszenie albo w nagrodę od rodziców czy dziadków czekoladę, to jako osoby dorosłe będziemy się pocieszać bądź nagradzać słodkościami. Ponadto naśladujemy zachowania innych – jeżeli bohaterka naszego ulubionego filmu w chwilach smutku sięga po pudełko lodów, to możemy ją – często nieświadomie – naśladować. Nie inaczej działają reklamy – słodkie produkty są w nich przedstawiane jako świetna przekąska podczas przerwy w codziennych zajęciach, chwila relaksu, odprężenia i przyjemności. Od razu słodkie zaczyna nam się kojarzyć z czymś miłym i mamy ochotę poddać się choć na moment tej cudownej słodkiej błogości… W ten sposób dajemy się złapać w sidła podświadomej perswazji przekazów reklamowych.
Innym psychologicznym efektem jest wpływ węglowodanów na uczucie zmęczenia czy senności po spożytym posiłku. O ile natychmiastowym skutkiem spożycia węglowodanów jest przypływ energii, to po dłuższym czasie uczucie senności i zmęczenia narasta [5].
Czasami spożywanie słodkich produktów może wiązać się z negatywnymi odczuciami. Przykładowo osoby z wrodzoną nietolerancją fruktozy mogą postrzegać smak słodki jako niesmaczny czy wręcz przykry, ponieważ konsumpcja słodkich produktów (zawierających fruktozę) kojarzy się z nieprzyjemnymi dolegliwościami ze strony układu pokarmowego [10].
Jedzenie, zwłaszcza to uważane za niezdrowe, może być źródłem niepokoju oraz poczucia winy. Odczucia te są częste u osób z anoreksją, bulimią oraz innymi zaburzeniami odżywiania. Towarzyszą także osobom, które są “na diecie”, a pozwolą sobie na „zakazane produkty”. Jednym z tych produktów są słodycze powszechnie uważane za tuczące. Poczucie winy może mieć dwojaki skutek – objawić się chęcią poprawienia błędów lub negatywną samooceną, nadmiernym krytycyzmem w stosunku do swojej osoby a nawet samoagresją [12].